„Pułapka osądzania” – czyli mój kłopot z mindfulness

Podejście mindfulness wzywa do pełnego, świadomego doświadczania własnego biegu życia – wszystkich jego aspektów: myśli, odczuć, wrażeń płynących z ciała. Można powiedzieć, że obejmuje się troskliwą uwagą całe spektrum doświadczeń, bez tłumienia tych niewygodnych i faworyzowania tych pozytywnych. Chciałabym poruszyć dzisiaj pewną kwestię, która trochę mnie dezorientuje i wciąga w analityczne rozważania. Nazwę to na własny użytek „pułapką osądzania”. Jestem ciekawa, czy Wy także doświadczacie takich trudności z mindfulness i jak sobie z tym radzicie.

Na czym polega owa pułapka? Zanim wyjaśnię o co mi chodzi, warto przypomnieć, że mindfulness uczy nas pielęgnować w sobie umiejętność uznawania, tego co przeżywamy, bez jakichkolwiek ocen. Wszystkie myśli, emocje i odczucia są ważne i zasługują na uwagę. Wychwytujemy je, uznajemy ich rację bytu i pozwalamy im odejść. Przepuszczamy przez siebie także nieprzyjemne treści, wiedząc, że im silniej coś odpychamy, tym gwałtowniej to do nas wraca. Taki jest ideał. Mając taką wiedzę, zauważyłam, że od jakiegoś czasu rozwijałam, na początku mało uświadomioną myśl: „unikaj ocen i bezrefleksyjnych reakcji”. Można by było pociągnąć dalej: „Wiesz, że oceny do niczego nie doprowadzą, staraj się przyjmować wszystko bez osądu”. Jak widać, jest tu pewna sprzeczność, bo jak tu „przyjmować wszystko”, jeśli blokuję swoje oceny?

Próbuję jakoś rozwiązać ten pozorny paradoks. Przykładowo, dostrzegam myśl: „spiesz się z tym, co robisz, masz mało czasu”. Taki wewnętrzny nakaz, typowa myśl podyktowana strachem. Myślę sobie: „lepiej na nią nie reagować”. W końcu zwyczajowe, automatyczne reakcje, które wciągają nas w zaklęty krąg myśli i irytacji są oddalaniem się od mindfulness. Czyżby? Zdaje się, że tu popełniłam błąd – zignorowałam sprawę. Od początku zarejestrowania tej myśli, spostrzegłam zareagowanie na nią, jako coś gorszego od jej uznania (kierując się przekonaniem, że uznanie to przecież idealna odpowiedź na doświadczenia). Kategoryzuję zatem, co jest dobre, a co złe, chociaż staram się tego unikać. Śmieszny absurd – silne dążenie do nieoceniania zaprowadziło mnie do formułowania innych ocen. Taki miałam problem z moim kultem uważności. Jak go rozwiązałam? Po pierwsze, nie jestem pewna czy jest on całkowicie rozwiązany, ale kilka wniosków poszerzyło mój punkt widzenia.

Po pierwsze, próbuję przyswoić sobie nie tylko umysłem, ale i „sercem”, czyli poczuć, że dążenie do nieoceniania nie może być lepiej traktowane niż oceny. Sądy i reakcje – również te niekorzystne dla nas są ważnym elementem doświadczenia. Są one na równi z odpowiedziami wyważonymi i świadomymi. Nie jest tak, że w mindfulness powinno się wystrzegać ocen. Jest to nawet niemożliwe, gdy przez lata karmiliśmy naszego wewnętrznego krytyka i żyliśmy w społeczeństwie, które wychowywało przez wystawianie ocen. Dlatego tak ważne jest, aby na początku drogi z uważnością nie dążyć do zaprowadzania porządku w swojej głowie. Podstawą jest obserwacja myśli, ale nieprowadząca do wniosków: „o nie, znowu ta cholerna, oceniająca myśl!”. Jak się pojawi, przywitaj ją z ciekawością i otwartością dziecka, mając na uwadze, że nie musisz tej myśli zawierzać, ani się z nią rozprawiać.

Uznanie własnych myśli nie jest też tożsame z ich akceptacją. Ilekroć, myślisz „o to taka pozytywna myśl, niech pojawia się takich więcej”, gdzieś w podświadomości kreujesz biegun nieakceptacji – przestrzeń, w której znajdą miejsce „te niefajne” myśli. Uznanie, w przeciwieństwie do akceptacji przyjmuje wszystko – i te doświadczenia, które zwyczajowo opatrujemy znakiem „+” i te „z minusem”. Wierzę w to, że w miarę praktyki, zaciera się granica między tymi znakami i nawet strach przestaje być nośnikiem większego niepokoju i złą wróżbą – tylko emocją, która przemija. Jednak póki, te znaki mimowolnie wdzierają się do umysłu -jest dobrze. Naprawdę, jest dobrze J  Nie liczy się automatyczna ocena – ona zawsze jest dobra. Ważne, jaka będzie świadoma odpowiedź na tą ocenę, tak by nie angażować się nadmiernie i nie analizować.

Tak, oto pisanie pomogło mi przyjrzeć się problemowi, który raz po raz mnie nachodził 🙂 Jestem ciekawa, czy mieliście podobne, albo inne dylematy związane z waszą uważnością. W końcu każdy inaczej tego doświadcza. Zachęcam do dzielenia się własnym doświadczeniem w komentarzach 🙂

7 thoughts on “„Pułapka osądzania” – czyli mój kłopot z mindfulness

  1. Z punktu widzenia medytacji buddyjskiej jest to objaw typowy objaw osłabionej umiejętności skupienia, a więc zaleceniem jest powrót do praktyki skupienia na przedmiocie na jakiś czas.

    Pozdrawiam.

    Polubienie

    • Dziękuję za podzielenie się wskazówką. Medytacja buddyjska to jeszcze niezbadana przeze mnie gałąź, dlatego zaciekawił mnie ten komentarz. Jak rozumieć ową praktykę skupienia na przedmiocie? Osobiście, intuicja podpowiada mi, że może to być kierowanie uwagi na oddech, czyżby to oto chodziło? Chętnie dowiem się więcej 🙂

      Polubienie

  2. W sztuce „uważności” ćwiczą się coachowie 😉 Twoje wnioski są moim zdaniem bardzo trafne! Ocenianie leży w naturze… Nie jestem ekspertką w mindfulness, na pewno będę się tej sztuki uczyć jeszcze długo, być może dopóki będę wykonywać zawód coacha, ale wydaje mi się, że pozwalanie na swobodny, naturalny przepływ emocji odpowiedzialnych również za ocenianie, jest najszybszą metodą na przechodzenie w stan otwartości na drugiego człowieka i na świat. Świadomość tych emocji i ocen, tego że się pojawiają i akceptacja ich 😉

    Polubienie

    • Dziękuję za komentarz – bardzo do mnie przemawia 🙂 Co raz bardziej przekonuję się, że swobodny przepływ dotyczy też ocen i nawet jak pojawia się wobec nich sprzeciw, to i tak trzeba przyjmować to wszystko z otwartym sercem. Pozdrawiam.

      Polubienie

  3. Człowiek jest już chyba tak skonstruowany, że ma tendencje do osądzania i oceniania. Nauczyć się wyciszać własne myśli i pozwolić im płynąć własnym biegiem to nie lada sztuka. Najważniejsze to nie dać się zwariować i nie uzalezniać się od głosu krytyka w naszych głowach. Więcej zaufania do siebie mieć trzeba.

    Polubienie

    • Zgadzam się z Twoją opinią, nie ma sensu walczyć z własnymi ocenami. Trzeba próbować bez zbytniego zaangażowania, przyjmować je takie, jakie są. Wtedy krytyk trochę odpuszcza 😉 Widzę po sobie, że łatwe to nie jest, ale jestem cierpliwa i tej cierpliwości i otwartości życzę również Tobie i innym praktykującym. Pozdrawiam 🙂

      Polubienie

Dodaj odpowiedź do Małgorzata Werner Anuluj pisanie odpowiedzi